17 grudnia 2011

57.

To miasto podobno nigdy nie śpi.
A już na pewno nie w piątkowe wieczory.

Może i chciałabym za parę godzin obudzić się w innym miejscu na świecie, może i chciałabym zasypiać ze światłami neonów tańczącymi na ceglastych ścianach. Może i chciałabym czuć się bezpieczna. Może i chciałabym, by ostatnim obrazem przed snem była twarz tej osoby śpiącej obok. Może i chciałabym mieć tę cholerną pewność każdego dnia. Może i chciałabym załatwić sprawy niezałatwione i poukładać to, co zostawiłam na później. Może i chciałabym, by to wszystko wyglądało inaczej.
Może i chciałabym, może muszę coś z tym zrobić, może zrobię.
A jednak dobrze mi w tych brązowych ścianach, wśród nadmiaru zdjęć, które opowiadają o tym, co było i minęło, i nigdy nie wróci. Dobrze mi z tym, że w końcu dorosłam do tej świadomości. Dobrze mi z tym cichym soulem sączącym się z gramofonu, z laptopem na kolanach, mentolowym dymem przemieszanym zapachem mandarynek.
Mogłoby jeszcze być mi dobrze ze sobą.

Powiedział mi, że chciałby bym któregoś dnia poznała kogoś, kto będzie potrafił ogarnąć ten cały bałagan we mnie. Kogoś, kto sprawi, że będę czuła, iż jestem dobrym człowiekiem.
Ja też.

21 listopada 2011

56.

Jednego wieczora mówię: chciałabym umrzeć, chyba że zapalę, następnego: już nie muszę umierać, wciągając dym w płuca. A później przychodzi noc taka jak ta, ta noc. Czuję wtedy jak uderzam w kant stołu z prędkością 280km/h i rozpieprzam się na miliardy kawałeczków.
*
Chciałabym żeby ten rok się skończył. Chciałabym być w całkowicie innym miejscu, zacząć wszystko od nowa, poukładać siebie od początku. Chciałabym żeby to wszystko się nigdy nie wydarzyło. Chciałabym wiedzieć wcześniej. Chciałabym, by ktoś dał mi możliwość wyboru mówiąc, że cokolwiek się stanie – wszystko będzie w porządku.


make everything ok -> making everything ok is in progress ->
everything is ok now!

(if everything is still not ok,
try checking your settings of perception of objective reality)

19 października 2011

55.

przecież nie jestem niezastąpiona.

oh wow, but fuck you.

20 września 2011

54.

po raz czwarty, od rozpoczęcia tego roku, uczę się oddychać.
a mówili, że do trzech razy sztuka. uwierz, że później jest już łatwiej.

*
untitled picture, bo to by mogło trwać wiecznie.

24 sierpnia 2011

53.


z zaleceń lekarza:
20mg egzystencjalny ryk – dożylnie, 4x, czas działania: śr. 2-3 min.

boję się, że jeśli czegoś nie zrobię ze swoimi planami i zamiarami, nie zweryfikuję rzeczy ważnych, ważniejszych i chujowych to wyląduję w życiu jako bohater drugoplanowy po zabiegu lobotomii.

powiedz mi - dlaczego najbliższe osoby sprawiają, że czujesz się jak gówno?

7 lipca 2011

52.


cześć.
spuszczam wzrok i się przedstawiam.
jestem o., jestem.
miałam kiedyś przyjaciela, wiesz?
kiedyś zadzwonił do mnie może o szóstej, a może siódmej,
nie pamiętam..,
żeby sprawdzić czy nic mi nie jest, czy wszystko ze mną w porządku,
bo przyśnił się mu mój wypadek.
pamiętam, że się strasznie przejął,
a ja go chciałam uspokoić późniejszym esemesem.
pamiętam też, że kiedyś wyszedł ze mną o wpół do pierwszej w nocy,
ponieważ nie chciał bym chodziła sama po mieście.
wiesz.. zastanawialiśmy się wtedy,
była pełnia, piękne niebo, gwiazdy,
czy wskoczyć do basenu, a może popływamy?
a jak się poznaliśmy to bałam się,
była zima, mróz, a my spacerowaliśmy,
że nie będę miała o czym z nim rozmawiać,
tak, wiem, to śmieszne.
pamiętam jak chyba pierwszy raz prawdziwie mi zaufał,
chyba,
siedzieliśmy po dwóch stronach stolika,
byłam zwrócona twarzą w stronę ognia i go prawie nie widziałam.
a wiesz, no tak, nie, nie wiesz, no ale,
kiedyś gdy siedzieliśmy na boisku powiedział,
że chciałby mnie zobaczyć ubraną całościowo w róż,
albo skórę,
chyba strasznie mnie to wtedy rozbawiło.
a innym razem na tym samym boisku planowaliśmy wspólny wylot,
na obiad lub kolację do londynu,
ale to jak będziemy bogaci, wrócę później, lecę do londynu,
chyba to wszystko przez MISia.
wiedziałam, że mogę do niego zadzwonić w każdym momencie,
mimo że nie zawsze to robiłam,
zgadzał się, szliśmy, rozmawialiśmy,
w pewnej chwili powiedział:
‘jesteś teraz osobą, którą lubię najbardziej na świecie’.
czasami kciukiem wciskałam pod komunikatem odebranych wiadomości: 1,
pokaż,
.,
i uśmiechałam się widząc
dwukropek nawias dwukropek gwiazdka,
a za co to,
za to że jesteś.
nie rozumiesz tego, prawda?
chodziliśmy na pueble, siadaliśmy na urwisku,
piliśmy reddsy,
zielony
żółty,
raz uciekłam z lekcji, miał urodziny,
szła profesor od włefu z grupą dziewczyn,
zmieszanie, schowaj piwo.
jak odbierałam od niego telefon,
czekała mnie zawsze dłuższa rozmowa, przeważnie się śmiałam.
lubiłam jego wiersze,
bo on pisał wiersze, wiesz?
ale przestał.
czasem na mnie krzyczał, czasem uspokajał, a czasem po prostu słuchał,
i mówił, rozmawiał, o sobie, naprawdę, o sobie,
możesz nie wierzyć, ja swoje wiem.
pamiętam też, jak wychodziliśmy razem,
zawsze mieliśmy o czym rozmawiać,
a jeśli milczeliśmy to nie było to niezręczne.
wiesz, wiedziałam,
że mogłabym się w nim zakochać,
mogłabym, mogłam.
mam jedno ładne zdjęcie nas obojga,
wisi u mnie na ścianie, która jest tłem tego właśnie zdjęcia,
a on nie lubił zdjęć.
ostatnio,
dwa razy budziłam się przestraszona,
bo przecież widziałam jak umiera, to tylko sen, ale widziałam,
łapałam za telefon,
odkładałam z powrotem pod poduszkę,
a później nie mogłam już zasnąć, słuchałam coldplay i patrzyłam,
sufit czasem uspokaja.
ach, wiesz, nie znoszę czerwca,
później tylko pustka,
i cichy pisk, ciągła linia,
nie mam ochoty, nie chcę, nie mam ochoty.
odwracam głowę w bok,
skończyłam, czy mogłabym już iść?
wstaję i odchodzę,
cześć,
jestem o., jestem.
miałam kiedyś przyjaciela, wiesz?
nie do zobaczenia.

ps. wrócisz?

[2007]


wrócił wtedy i powiedział, że już nie zostawi mnie na pół roku bez słów.
a teraz? a teraz, cztery lata później, nie mam pojęcia co z nami będzie.

babe, i'm gonna leave you.

8 czerwca 2011

51.

-Ty będziesz opowiadać więźniom politycznym w Chinach o Platonie, a ja dziennikarzom, że dobrze nakurwiałam tęczą na studiach.

siadam na parapecie, odpalam fajka, przyglądam się światłom tego miasta, słucham m.hawthorne'a i tak myślę, że to się musi wszystko ułożyć. najpierw muszę poukładać to ja, a później reszta powinna się wyklarować sama. niedługo będę mogła ostatnie sześć miesięcy wrzucić do pudełka z podpisem `co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. liczę na możliwość aplikowania sobie dystansu tysiąc kilometrów stąd, dystansu przemieszanego z nikotynowo-zielonym dymem. a gdy wrócę przyjdzie czas na realizowanie podpunktów z listy rzeczy do zrobienia, którą najpierw wrzuciłam pod łóżko, a później na zawołanie o niej zapomniałam. z tyloma planami przyjechałam do tego miasta, jakby miliard lat temu.
-co się z nami stało? kiedy przestaliśmy być dzieciakami z podwórka?
-o kurwa, a wydawało się, że jesteśmy nieśmiertelni, że nas to nie dotyczy..

mówiła mi kiedyś, że nie można swojego życia przeleżeć, przespać, że kołdra nie schowa mnie przed rzeczywistością. ja kiwałam pobłażliwie głową i przytulałam się do poduszki, by jak najszybciej zamknąć oczy. wyśniłam sobie ten świat, nie musiałam wcale wkładać tam koła ratunkowego i skakać na głęboką wodę. ale zaczęłam się bać, że obudzę się któregoś dnia i okaże się, że świat nie zaczekał na mnie, a ja przecież jestem słabym zawodnikiem w biegach długodystansowych.
liczę tylko, że Ty jednak wciąż będziesz obok.

-kocham muzykę i chcę ją mieć na wszystkie sposoby.
-powiedział Leszek Możdżer, a ja pomyślałam, że dobrze byśmy się zrozumieli.

10 maja 2011

50.

rozważam wciąganie nosem białego proszku.
kreska, karta kredytowa, banknot w celu wyrwania się z rzeczywistości i pogrążenia w krainie pastelowych jednorożców, białych królików i wielkich cylindrów. teraz już spadam w tę krainę czarów z taką mocą, że huk spowoduje jakiś kataklizm, przemieszczenie się płyt tektonicznych.
`że mi pozwolisz spieprzyć wszystko.

marvin g. nie koi, nikotyna nie uspokaja, kofeina nie pobudza, alkohol nie rozwiązuje, natłok zajęć nie odrywa, ludzie jednak wcale nie pomagają.
skórki tak łatwo odchodzą. a później muszę chować zakrwawione palce.

zaplanujmy morderstwo doskonałe.

9 kwietnia 2011

49.

boję się. co jeśli obiecane szczęśliwe zakończenie, żyła długo i szczęśliwie, okaże się fejkiem? jeśli zabraknie hajsu na zrealizowanie projektu, scenarzysta spierdoli robotę, producent rzuci to w cholerę, a aktorzy przedawkują kokainę?

błogosław papierosy, bo ludzie są do dupy.

18 stycznia 2011

48.

a pamiętasz jak?

a pamiętasz jak późną, letnią nocą siedzieliśmy nad basenem, mocząc w nim nogi, rozmawiając o życiu?
a pamiętasz jak wpadłam do fontanny i musiałeś po mokrych śladach iść do mojego mieszkania?
a pamiętasz jak siadywaliśmy na werandzie w centrum świata, byś mógł ułożyć się w całość?
a pamiętasz jak przychodziłeś do mnie pod blok, by siedzieć na ławce, oglądać gwiazdy, trzeźwieć?
a pamiętasz jak leżeliśmy na trawie i opowiadałam sny, a Ty powiedziałeś, że chciałbyś mieć taki popierdol w głowie jak ja?
a pamiętasz jak chodziliśmy tymi uliczkami, trochę wstawieni, znalazłeś lokomotywę i śmiałeś się, że jestem w piżamie?
a pamiętasz jak przesiadywaliśmy godzinami na boisku za kościołem paląc fajki, pijąc redd'sy, mówiąc?
a pamiętasz jak uciekaliśmy z lekcji i chodziliśmy na pueble, by obserwować miasto z perspektywy?
a pamiętasz jak nie było dnia, byś do mnie nie przyszedł, byśmy nie porozmawiali ze sobą?
a pamiętasz jak bardzo uwielbiałam tę szarlotkę?
a pamiętasz jak po tej całej autodestrukcji podszedłeś do mnie, przytuliłeś i powiedziałeś, że beze mnie nie istniejecie?
a pamiętasz jak spędzaliśmy większość wieczorów wszyscy razem, jak byliśmy razem?
a pamiętasz jak uczyłeś mnie jeździć samochodem po lesie, co ograniczało się do trzymania kierownicy?
a pamiętasz jak zauważyliśmy, że kościół z odległości wygląda jak wieża ajfla?
a pamiętasz jak uwielbialiśmy razem patrzeć w niebo?

a pamiętasz te wszystkie piosenki, które składając w całość miałabym najlepszy soundtrack życia?
a pamiętasz kiedy to wszystko jakoś zniknęło?

-jestem w więzieniu w Meksyku..
-nic się nie martw, zaraz tam będę.