11 grudnia 2014

***

- a najdziwniejsze jest to, że jesteśmy dorosłe.. - pomyślałam, gdy rozmawiałyśmy po raz setny o tym dlaczego relacje damsko-męskie są tak skomplikowane.
jesteśmy dorosłe, a jednak wciąż każda z nas zachowuje się jak tępa nastolatka, która jest przekonana, że jej świat się zawalił, bo przecież on na mnie dziś nie spojrzał. bo gdy chcemy, by patrzyli - nie patrzą, gdy nie chcemy - patrzą. nie potrafimy zrozumieć tego mechanizmu, a oni nie potrafią zrozumieć mechanizmu po naszej stronie boiska. i to nie gra zespołowa, a dwa ognie, eliminuj albo giń. a to zwyczajnie nie o to chodziło.
ten miał być inny, bo przecież traktuje ją inaczej niż poprzedni, i dobry jest, ubóstwia ją, zachwyca się nią, i seks jest nieziemski, ale. ale jej nie słucha, on mówi i nie słucha, i jest zaborczy, wybuchowy. a miało nie być ale. a tamten jest najlepszym facetem na świecie, kochający, pomocny, wszyscy go lubią i ona go kocha, ale on nie potrafi się ogarnąć z ilością alkoholu, który wypija. a miało nie być ale. a ten kolejny to w sumie jest tylko na one-night-stand i to od czasu do czasu, i choć wspaniały w łóżku to ona wie, że on ma te ale i ona tego nie przeskoczy, nawet gdyby bardzo chciała.
i gdy tak rozmawiamy przy kolejnej szklance z alkoholem myślę, że to całkiem jakby nas wzięli z planu 'Sex and the city' i nie jestem pewna czy to dobrze, czy żałośnie. bo jak to jest, że te rozmowy ostatecznie zawsze sprowadzają się do jednego punktu. ich, tych, tamtych, tamtejszych byłych, bywających, przeszłych, niedoszłych, przyszłych, aktualnych. czy to jest tak, że znaczysz tyle co twój status związku? czy to jest dokładnie to, co cię określa? stawiałoby mnie to w bardzo kłopotliwej sytuacji.
do tego co raz trudniej jest się w tym odnaleźć. bo im dłużej jesteś sam/a i świat biegnie do przodu, tym twoje przyzwyczajenia i nawyki singla stają się solidniejsze. najpierw są fundamentami, a po dłuższym czasie okazuje się, że sam/a jesteś jednym wielkim przyzwyczajeniem i już gówno możesz z tym zrobić.
bo przecież nie muszę ci tłumaczyć dlaczego nie lubię, gdy głośność jest ustawiona na 12 czy 16, dlaczego wróciłam o szóstej rano z imprezy z pracy, dlaczego przeszkadzają mi twoje skarpetki w zasięgu mego wzroku i dlaczego będę spała do szesnastej.
bo przecież cię nie ma.

a potem słyszę, że nie mogę być taka jak oni. nie mogę idealnie trafiać w ich gusta, czy mówić to, co myślą, nawet gdy myślę tak samo, że nie mogę być kimś kto słucha i rozmawia, kto ma swoje zdanie, że to nie może być proste. bo kobiety nie są proste, mężczyźni owszem. bo jeśli to jest proste to oznacza, że jest zbyt proste, a tak być nie może. jeśli jest - wtedy jedyne do czego się nadajesz to picie alkoholu do siódmej rano, szczere rozmowy i zasypianie obok siebie w dresie, nie bez.
tylko
jeśli nie możesz być sobą, to kim masz być?