7 sierpnia 2010

45.

w nocy budzę się zapłakana, poduszka jest mokra, a ja rozpaczliwie próbuję złapać oddech, i, kurwa, nie mogę. chociaż łatwiej patrzeć i wstawać, łeb nie pęka z nadmiaru piękna, jakoś na razie wszystko spod łóżka pojechało na wakacje. szafy nie otwieram. tylko dziś zadzwoniły na komórkę i opowiadały jak wyjazd, ale zapomnę o tej rozmowie przecież. a od jutra - nie mogę spać, bo trzymam kredens.

-nie, dzięki, sama sobie poradzę z wniesieniem fortepianu na 10. piętro.