7 stycznia 2010

39.

czasem..
(takim czasem jak ten teraz.)
..czasem tylko się dziwię, że nie jest mi dobrze juz nigdzie. że nigdzie dobrze.
że całkiem jakbym sobie nagle zdała sprawę z tego, że moje miejsce..
(moje - nie w egoistycznym znaczeniu, że tylko, że na własność, że ja.)
..moje miejsce przestaje istnieć. zapewne na chwilę tylko.
ale ta chwila potrafi rozwalić mnie
na miliony i miliardy drobnych kawałków.
szkła.

i ani slońce, ani zaliczenie, ani uśmiechy, ani gorąca rumowa czekolada, ani długie rozmowy, słowo okej nie kończą ostatecznie tego dnia plusem.
znów idę spać,
znów się obudzę,
znów nic nie ulegnie zmianie.

znów nie czuję się u siebie jak u siebie.
mój azyl, moje kolory, nie mój, nie moje, nie chroni, płowieje.
wstaję,
nerwicę czas zadymić.