8 czerwca 2011

51.

-Ty będziesz opowiadać więźniom politycznym w Chinach o Platonie, a ja dziennikarzom, że dobrze nakurwiałam tęczą na studiach.

siadam na parapecie, odpalam fajka, przyglądam się światłom tego miasta, słucham m.hawthorne'a i tak myślę, że to się musi wszystko ułożyć. najpierw muszę poukładać to ja, a później reszta powinna się wyklarować sama. niedługo będę mogła ostatnie sześć miesięcy wrzucić do pudełka z podpisem `co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. liczę na możliwość aplikowania sobie dystansu tysiąc kilometrów stąd, dystansu przemieszanego z nikotynowo-zielonym dymem. a gdy wrócę przyjdzie czas na realizowanie podpunktów z listy rzeczy do zrobienia, którą najpierw wrzuciłam pod łóżko, a później na zawołanie o niej zapomniałam. z tyloma planami przyjechałam do tego miasta, jakby miliard lat temu.
-co się z nami stało? kiedy przestaliśmy być dzieciakami z podwórka?
-o kurwa, a wydawało się, że jesteśmy nieśmiertelni, że nas to nie dotyczy..

mówiła mi kiedyś, że nie można swojego życia przeleżeć, przespać, że kołdra nie schowa mnie przed rzeczywistością. ja kiwałam pobłażliwie głową i przytulałam się do poduszki, by jak najszybciej zamknąć oczy. wyśniłam sobie ten świat, nie musiałam wcale wkładać tam koła ratunkowego i skakać na głęboką wodę. ale zaczęłam się bać, że obudzę się któregoś dnia i okaże się, że świat nie zaczekał na mnie, a ja przecież jestem słabym zawodnikiem w biegach długodystansowych.
liczę tylko, że Ty jednak wciąż będziesz obok.

-kocham muzykę i chcę ją mieć na wszystkie sposoby.
-powiedział Leszek Możdżer, a ja pomyślałam, że dobrze byśmy się zrozumieli.