wciśnięto mnie na półkę między książki, powiedziano bym siedziała i czekała, aż ktoś tak po prostu po mnie sięgnie. bez większej reklamy, billboardów przy drogach szybkiego ruchu, bez zdjęć i porywających haseł. tak zwyczajnie - sięgnie. by później to wszystko miało się samo również potoczyć dalej, by trwało. tylko czy wiesz, Czytelniku, że stojąc przed wielką szafą z książkami nie zauważysz ani najwyższej, ani najniższej półki? Twój wzrok zatrzyma się na konkretnej, przypisanej właśnie niemu, wysokości. o to zahaczysz, i o to też zahaczy ten ktoś-kto-ma-sięgnąć, albo następni po nim, odwiedzający pomieszczenie z tą całą szafą. czy dziś, czy jutro, nie będzie to miało najmniejszego znaczenia, nic z tego, nic poza tym. wchodzisz, bierzesz, wychodzisz.
-najniższa czy najwyższa? -nie wiem, nie pobierają za to czynszu.
boję się jednego słowa. nie przewija się wśród wielu liter zamieszczonych na tej stronie, od dłuższego czasu pomijam kartkę w słowniku, na której zostało wydrukowane. takim słowem jest Miłość. ważne, i wcale nie proste. to jest to, zauważam, nazywam, zwyczajnie - boję się jednego słowa, wiesz?
i zastanawiam się czy powinnam bać się też słowa Przyjaźń.
callie, if you really want me to -
i can always get you down,
if you got the money for me.